Rząd Prawa i Sprawiedliwości rozpoczął swoje funkcjonowanie z wielką energią, kolejne ustawy przeprowadzał w błyskawicznym tempie. Działania te sparaliżowały Trybunał Konstytucyjny, osłabiły pozycję Rzecznika Praw Obywatelskich, jeszcze bardziej upolityczniły prokuraturę, jakby tego było mało rząd wypowiedział „retoryczną wojnę” z instytucjami europejskimi, a mimo to sondaże dla partii Jarosława Kaczyńskiego w dalszym ciągu są znakomite. Nie przekonują mnie argumenty mówiące, że to jest normalny trend dla nowo wybranej władzy, czy że PiS „jedynie” utrzymuje poparcie uzyskane w wyborach. Każdy kolejny sondaż pokazuje, że PiS ma ponad 30% poparcie, czyli mniej więcej tyle co Platforma Obywatelska i Nowoczesna razem wzięte. Jak to możliwe, że mimo ogromnej krytyki ze strony najważniejszych polityków europejskich, masowych demonstracji ulicznych i głosów sprzeciwu ze strony wielu autorytetów naukowych PiS w dalszym ciągu – by użyć słów rządzących – ma tak duże poparcie suwerena? Pokazuje to olbrzymią słabość opozycji oraz to, że nie rozumie ona potrzeb tzw. zwykłych ludzi, do których lepiej, lub gorzej, ale jednak zawraca się ugrupowanie rządzące.
Przede wszystkim trzeba zauważyć, że politycy PiS-u wyciągają wnioski, uczą się rządzenia. Przykładem może być komunikacja z przedstawicielami instytucji europejskich. Początkowo retoryka PiS-u była niezwykle ostra, wręcz konfliktowa, wystarczy przypomnieć sobie wypowiedzi Zbigniewa Ziobro, Witolda Waszczykowskiego i Beaty Szydło. Teraz wydaje mi się, że jest inaczej i mimo, że nastawienie do Europy najprawdopodobniej pozostało takie same to zmieniła się retoryka. Pokazuje to wypowiedź pełnomocnika rządu ds. równego traktowania, który na forum Unii Europejskiej powiedział, że będzie bronił praw osób LGBT i zagłosował za stosowną uchwałą, co ciekawe jedyny głos sprzeciw pochodził z Węgier. Wydaje się, że politycy PiS uświadomili sobie, że UE można ostro krytykować w dyskusjach wewnętrznych, ale nie warto tak samo wypowiadać się na poziomie międzynarodowym. Nie wiem, czy to jest faktyczne wyciągnięcie wniosków, czy tylko gra pozorów przed szczytem NATO i Światowymi Dniami Młodzieży, jednak z pewnością jest to niezły krok PR-owy. Drugim ważnym elementem, który zapewnia rządzącym poparcie jest polityka socjalna. To omawiane już ze wszystkich stron 500 zł jest czynnikiem niezwykle ważnym i przede wszystkim odczuwalnym i jeśli budżet wytrzyma kolejne zapowiadane reformy (obniżenie wieku emerytalnego, podwyższenie płacy minimalnej) to racje może mieć Sławomir Sierakowski: PiS może rządzić kolejne 20 lat i powtarzać, że „III RP oszukiwała, bo mogła dać, a nie dała”.
Co na to opozycja? Wydawać by się mogło, że okoliczności są sprzyjające – KOD mobilizuje ogromne rzesze ludzi, UE, TK i RPO wykazują kolejne błędy rządzących, ale w żaden sposób nie przekłada się to na zmiany w sondażach. Opozycja skupia się na krytyce rządu, jej działania są ciągle „anty”. Oczywiście zarówno KOD, PO i Nowoczesna bronią konstytucji, praworządności i europejskości. Jednak to wszystko są pewne abstrakcyjne wartości, niezwykle ważne – w kolejnych krokach zmieniające się w materię – ale jednak abstrakcje. Opozycje skupia się na tych umownie nazwanych przez mnie abstrakcjach, a rząd na kwestiach materialnych – przykład 500+. Bez wątpienia istotne są oba elementy, są one komplementarne. Na dłuższą metę ciężko prowadzić racjonalną politykę socjalną bez utrzymania dobrze funkcjonującej i praworządnej demokracji. Jednak jak obywatele odczuwają 500 zł w kieszeni i słyszą o kolejnych ulgach, czy dodatkach, to ciężko ich przekonać, że TK jest niezwykle ważny także dla nich. Niektóre działania opozycji są niekonsekwentne, przykładem jest sprawa Antoniego Macierewicza i jego powiązań z TW „Nonparel”. Czy zarzucanie ministrowi obrony narodowej konszachtów i próba odwołania go ze stanowiska właśnie z powodu rysów na życiorysie nie jest dokładnie tym samym, co prawica robiła z Lechem Wałęsą? Jeżeli krytykowało się PiS za „granie życiorysem” Wałęsy i za kilka miesięcy robi się to samo w stosunku do Macierewicza, to dla mnie jest to cyniczne i niekonsekwentne. Jasne, można wykazywać, że nazywany „pogromcą układu” Macierewicz sam należy, albo należał do jakiegoś układu, ale czy konieczne jest prowadzanie polityki a’la Macierewicz? Zostawmy przeszłość historykom i zajmijmy się teraźniejszością, bo naprawdę jest dużo do zrobienia.
Ostatnie osiem miesięcy z pewnością pokazało, że scena polityczna nie jest zabetonowana i jest na niej miejsce dla nowych osób, co doskonale pokazują Nowoczesna, Razem i niektórzy posłowie Kukiz’15. Przed nimi kolejne wyzwanie: muszą udowodnić, że potrafią połączyć wiarę w abstrakcyjne wartości takie jak demokracja i praworządność z „ludzką polityką”, która da obywatelom poczucie godności i cywilizowane warunki życia.